Na ogół jestem pozytywnie zakręconą osobą. Choroba nauczyła mnie wielu rzeczy. Wiele z nich przekłada się na moje zainteresowania i, o dziwo, także na pracę. Z uwagi na to, że mam jej ostatnio całą masę, troszkę zaniedbałam bloga. Nadszedł więc najwyższy czas na podjęcie tematu tabu. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego tak mało osób ze schizofrenią pracuje?
To jest temat, który mieści się w mojej szufladce „nie do pojęcia”. Nie będę wchodzić w dywagacje i rozważania nad tematem, a przedstawię fakty.
„Analizując sytuację zawodową pacjentów zwraca uwagę znaczący wzrost odsetka osób pobierających rentę wraz z czasem trwania choroby (4% podczas postawienia diagnozy vs 58% podczas dokonywania oceny), a także spadek odsetka osób pracujących (odpowiednio 46% vs 19%).”
RAPORT „Schizofrenia. Perspektywa społeczna. Sytuacja w Polsce”
„W chwili postawienie diagnozy 46% osób pracowało, wraz z trwaniem choroby prawie trzy czwarte tych osób utraciło pracę. Odsetek osób, które utraciły pracę rósł wraz ze wzrostem ilości hospitalizacji. Wśród pacjentów z liczbą hospitalizacji 5 i więcej ponad 90% z osób pracujących straciło pracę, gdzie u pacjentów z mniejszą niż 2 krotną liczbą hospitalizacji prawie połowa pacjentów utrzymała status zatrudnienia”.
RAPORT „Schizofrenia. Perspektywa społeczna. Sytuacja w Polsce”
Mam na swoim koncie 4 hospitalizacje. Należę do grona „pracusiów”, ale i „szczęściarzy”. Cały czas podczas mojej drogi chorowania i leczenia udało mi się utrzymać aktywność zawodową i społeczną. Niektórzy mówią: „No tak szczęściara” i rzeczywiście nie odmówię sobie stwierdzenia, że spotkałam w życiu zawodowym i nadal spotykam wielu dobrych ludzi, którzy mnie wspierali i wspierają. Z drugiej jednak strony jako „pracuś” włożyłam dużo energii i wysiłku, żeby tę aktywność zachować.
Praca, praca i tylko praca
Moim rodzicom zawdzięczam umiejętność pracowania. Wyniosłam z domu wiele „różnych przekonań”, ale znalazło się wśród nich też coś takiego jak pracowitość. Co prawda ona też potrafi wpędzić w chorobę, ale to inny temat. Długo potem musiałam się nauczyć odpoczywać i faktu, że nie samą pracą człowiek żyje. Także jak wszędzie w przyrodzie potrzebna jest równowaga między pracą, a czasem dla siebie i rodziny. Dzięki takiej równowadze praca może dawać wiele satysfakcji.
Praca i pieniądze
Musiałam się utrzymać. Nie miałam wyboru i byłam trochę postawiona pod ścianą. Przynajmniej w mojej głowie. Znacie to uczucie? Dlatego też zawsze po hospitalizacjach, szybko wracałam do starej lub nowej pracy. Teraz wiem, że czasami potrzebny jest dłuższy odpoczynek by zdrowieć, a z drugiej strony to rytm dnia i ludzie w pracy także stawiali mnie w pozytywny sposób na nogi.
Boje się życia
Długo bałam się pójść za swoimi chceniami i intuicją. Dlatego też całkiem niedawno z wolontariackiej pracy społecznej, którą zawsze kochałam i która zawsze towarzyszyła mi w życiu, uczyniłam zawód. Chcę tylko powiedzieć wszystkim tym, co wahają się, co robić w swoim życiu, by nie bali się iść za głosem swojego serca. Praca, która daję satysfakcję i ma się w niej to coś, to flow, to prawdziwy skarb.
Schizofrenia i życie zawodowe? To naturalnie da się połączyć. Wszystko jest uzależnione od indywidualnej sytuacji oczywiście i rynku pracy w jakim funkcjonujemy, ale mam głębokie przeświadczenie, że mierzy się z takimi wyzwaniami także nie jeden „normals”. Możemy pracę traktować jak trudność lub wyzwanie. Decyzja należy od nas i choć czasami będzie trudno, to możemy sobie z wyzwaniami radzić. Wszystkim życzę mniej strachu i pięknej aktywności zawodowej, która daje i pokarm finansowy i ten dla duszy.
Wahasz się, masz wątpliwości zawodowe i chcesz się nimi podzielić – koniecznie napisz do mnie 😊 Zapraszam!